Być anarchistą oznacza tylko, że uważasz, że stosowanie przymusu nie jest uzasadnione i że państwa nieodzownie go stosują. A zatem, że państwo i stosowanie przez państwa agresji, jest nieuzasadnione. Jest to naprawdę dość proste. Jest to pogląd etyczny, więc nic dziwnego, że myli utylitarystów.
Jesteśmy przeciwko państwu, a nie rządu. Tak się złożyło, że Państwo po prostu monopolizuje rząd.
Libertariańskie podejście jest bardzo symetryczne: zasada nieagresji nie wyklucza siły, ale tylko bycie agresorem. Innymi słowy, każdy ma prawo do użycia siły tylko w odpowiedzi do użycia siły przez innych. Jeśli inni nie używają siły, ty także nie możesz użyć siły. Panuje tu symetria: siła na siłę, ale brak siły, jeśli żadna siła nie była używana.
Korzenie praw autorskich leżą w cenzurze. To był prosty sposób dla państwa i kościoła kontrolować myślenie poprzez kontrolowanie uczonych. Ale wtedy pojawiła się prasa drukarska i władze obawiały się, że nie mogą kontrolować treści tak łatwo.
Jak wyjaśniłem w "Co to znaczy być anarcho-kapitalistą", być anarchistą po prostu oznacza, że sprzeciwiasz się agresji, i zdajesz sobie sprawę że państwo inicjuje agresję. Jeżeli nie jesteś anarchistą, to znaczy, że albo tolerujesz agresję, albo, że państwo niepotrzebnie ją stosuje. Jeśli tak jak mówisz, nie jesteś anarchistą, czy możesz nam powiedzieć, które określenie opisuje ciebie? Czy jesteś za agresją (jak socjaliści i przestępcy)? Czy myślisz, że państwo nie popełnia agresji (jak myślą dzieci po praniu mózgu w publicznych szkołach)?
-- amerykański adwokat i publicysta, autor "Przeciw własności intelektualnej"