Kobieta, która rano robi sobie makijaż, robi dla kultury swego kraju więcej niż wszyscy jej funkcjonariusze razem wzięci.
W swoim najgłębszym wnętrzu nikt nie jest demokratą.
O ile jest rzeczą pewną, że przeciętny absolwent szkół wyższych ma intelektualną przewagę nad przeciętnym nie-absolwentem, o tyle pewne jest również że najgłupsze idee zawsze rodzą się w głowach ludzi mających wyższe wykształcenie.
Kiedy nie może już znaleźć jakiegokolwiek dowodu na osobistą dyskryminację, feministka czuje się uciskana zastępczo w Afryce albo w starożytności.
„Byliśmy narodowymi socjalistami” – powiedziała mi kiedyś pewna starsza pani – „ponieważ Hitler dał nam pracę”. Odpowiedziałem jej: „I dzisiaj jest tak samo, tyle że teraz daje pracę antynazistom”.
Nie można mówić o pluralizmie, jeśli przy stole nie siedzi jakiś wróg konstytucji.
Zdaniem lewicowego intelektualisty i jego dziennikarskiego mlecznego brata demokracja zawodzi, jeśli nie wytwarza lewicowej większości.
Lewicowiec wpada w skrajną irytację, kiedy natknie się na człowieka, u którego nie może wywołać wyrzutów sumienia.
Dowcipy o blondynkach zastaną zastąpione przez dowcipy o kobietach parytetowych.
Aby wykluczyć na przyszłość jednopartyjną dyktaturę, wprowadzono w Republice Federalnej dyktaturę wielopartyjną.
Do fundamentalnych mitów demokracji należy ten, że ona istnieje.
Prędzej orgazm dziwki będzie autentyczny niż przemówienie polityka wolne od obłudy.
Kiedy lewicowiec publicznie zaatakuje werbalnie prawicowca i prawicowiec przypadkowo znajdzie obrońcę, media doniosą, że zaatakowany został lewicowiec.
Wśród weteranów „68 roku” autoironiczne spojrzenie na własną egzystencję jest prawie tak samo rozpowszechnione jak wśród naczelników afgańskich klanów.
W dyktaturach cenzuruje się prasę. W demokracjach ona sama chętnie cenzuruje.
Liberalny historyk nie zna pobłażania dla przeciwników dyktatora, jeśli nie byli demokratami.
Kiedy Niemiec i imigrant pobiją się, i wygra imigrant, chodzi o problem z integracją. Jeśli wygra Niemiec, chodzi o prawicowy ekstremizm.
Jest starym marzeniem karłów, żeby wszyscy ludzie byli jednakowego wzrostu.
Od 1789 historia świata i jej bieg są do tego stopnia przesiąknięte socjalną i egalitarystyczną retoryką, że współczesny wszędobylski demokrata może z pełnym przekonaniem twierdzić o sobie, że wcale nie jest lewicowcem.
Prawdziwym moralistą staje się dopiero ten, komu życie wyrwało humanitarystyczne zęby.
Współczesnemu „antyfaszyście“ nie jest w ogóle potrzebny żaden faszysta, ponieważ nosi go w sobie.
Zdaniem lewicowego intelektualisty i jego dziennikarskiego mlecznego brata demokracja zawodzi, jeśli nie wytwarza lewicowej większości.
Państwo socjalne jest ulubionym państwem osobników asocjalnych.
Potęga prasy leży przede wszystkim w tym, co przemilcza.
-- niemiecki pisarz, dziennikarz
http://nowadebata.pl/2016/01/01/aforyzmy-michaela-klonovskyego-iii/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz