czwartek, 24 sierpnia 2017
Rafał Ziemkiewicz
Nic człowieka tak nie uczy odpowiedzialności jak własność
Polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielane przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze.
Polska demokracja przypomina knajpę, w której możesz wybrać, co chcesz, ale tylko z tego, co jest w karcie, a w karcie są dwa dania, oba niesmaczne, i dwie jeszcze bardziej niesmaczne przystawki. A jak ci się nie podoba, masz alternatywę – nie jeść w ogóle.
Związek zawodowy to po prostu gang - taki sam, jak łysole w dresach, którzy wymuszają haracze od restauratorów i sklepikarzy. Kieruje się jedną zasadą: swoim ludziom załatwić jak najwięcej. Wywalczyć, żeby pracowali jak najmniej za jak największe pieniądze, i żeby mieli, ile się tylko da, dotacji, subwencji i przywilejów branżowych. Interes ogółu obchodzi związkowca tyle co zeszłoroczny śnieg, bo to nie jego interes (...). Od prostych gangsterów różnią się tylko tym, że nie trudzą się wymuszaniem haraczu od każdego z nas z osobna - robi to za nich rząd, a oni tylko biorą swoją dolę z budżetu państwa, dzięki czemu nieoświecone w takich kwestiach masy w większości w ogóle nie zdają sobie sprawy, że to one im płacą.
Nie ma żadnej korelacji pomiędzy rozwojem a demokracją. Bywają demokracje bogate i biedne, bywają bogate i biedne dyktatury. Żadnej prawidłowości. Istnieje natomiast łatwa do udowodnienia, ścisła zależność pomiędzy rozwojem a praworządnością. Tym szybszy rozwój, im skuteczniej prawo chroni prywatną własność, swobodę działalności gospodarczej, egzekwowanie wzajemnych zobowiązań, bezpieczeństwo inwestycji i kredytów, słowem – to wszystko, co potocznie nazywamy kapitalizmem albo wolnym rynkiem.
Akt wyborczy przestaje być wyrażeniem woli przez społeczeństwo – staje się rozgrywką pomiędzy współczesnymi możnowładcami. Tak jak w dawniejszych czasach wygrywał ten, kto zdołał skrzyknąć więcej zbrojnych lub miał większe stada bydła, tak w schyłkowej demokracji wygrywa ten, kto dzięki zaangażowaniu większych funduszy w kupowanie wyborców i specjalistów od masowej manipulacji zdoła sobie zapewnić więcej głosów.
Z każdym dniem przegrywamy przyszłość, odbieramy własnym dzieciom szansę życia w wolnej i normalnej Polsce. Codziennie triumfuje głupota lewicowych i lewicujących polityków, gotowych podejmować najbardziej szkodliwe dla państwa i narodu decyzje, byle tylko poprawić swoje szanse na usadzenie się w Sejmie, rządzie, radach nadzorczych i zarządach wciąż niesprywatyzowanych, państwowych pseudospółek. I każdego dnia polactwo, doprowadzone do totalnego skołowania, sfrustrowane, skundlone, oduczone troski o jakiekolwiek wspólne dobro, wymusza na swoich elitach taką właśnie politykę. Aby pod siebie. Aby do jutra.
Wolny rynek – istotą problemu jest to, będąc potrzebnym wszystkim jako społeczeństwu, jest zarazem niepotrzebny nikomu konkretnie, żadnej grupie społecznej, jeśli myśli ona o swoich własnych interesach. Wolny rynek jest najlepszym sposobem zapewnienia cywilizacyjnego sukcesu, wzrostu dobrobytu i poziomu życia. Ale patrząc z punktu widzenia każdego z osobna, to i robotnikowi, i rolnikowi, i politykowi, i nade wszystko urzędnikowi wygodniej jest, gdy można na żywioł ingerować, targować się, dotować i tak dalej. Wbrew stereotypowi tak jest wygodniej również przedsiębiorcy. Im lepiej mu się powodzi, tym mniej mu w smak, że ktoś robi konkurencję, że zmusza do ciągłego starania się o niższe ceny i wyższą jakość, że wręcz może go puścić z torbami. Bogacz woli poczucie bezpieczeństwa, jakie daje mu zblatowanie się z władzą i uzyskanie w zamian za sponsoring gwarancji, że zachowa swą wysoką pozycję. Na dobrą sprawę za wolnym rynkiem są tylko ci, którzy właśnie się dorabiają, wspinają na wymarzone społeczne wyżyny. Ale i to tylko do czasu, aż im się uda.
-- polski dziennikarz, publicysta, pisarz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz